Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/341

Ta strona została skorygowana.

rosnąć pomagała. Służba dobra, niech biedna dziewczyna na posag zarobi.
— Albo to ona nie nasza krew, żeby iść miała służyć niewiedzieć komu jak prosta dziewczyna?... Ludzie na mnie kamieniem rzucą, rzekł król... Toć to jej się i tu coś da, gdy za mąż będzie wychodzić...
Królowa milczała a Gwoździk dalej:
— Ot, jeszczeby i Rumianek za nią gdzie służyć poszedł za kuchcika...
— On już o tem mówi nawet, dorzuciła Dobruchna, król Samon chce go wziąć do swej przybocznej straży, złożonej z najdoborniejszej młodzieży jeżdżącej na orłach. On ptasio dobrze słyszę jeździ.
Król się mocno zaperzył, a jak tupnął nogą aż ziemia pękła, ale się zaraz pomiarkował, żeby szkody nie robić, i umitygowawszy się, posłał jar zasypywać parobków z ekonomem.
— Już ja wiem co to znaczy, dodał ochłonąwszy — niech się sobie żenią... i kwita... ale...
— Gwoździczku kochanie, całując go szepnęła królowa, niech się lepiej nie żenią, kiedy cię to tak gniewa.
— Gniewa? nie... alebym wolał co innego! to mnie tylko pociesza, że im nic nie dam prócz futoru na piaskach w którym będą mieszkali, i ordynacji na utrzymanie... niechaj biedę klepią!
— Jak twoja wola i łaska!...
I tak królowa Dobruchna skleiła nareszcie małżeństwo, a w dziesięć dni potem wyprawiono im weselisko wspaniałe, huczue, szumne, na którem ja byłem, miód i wino piłem, po brodzie ciekło, w gębie nic nie było.

Plaudite!

Tak skończył czytanie Konrad.
— A dalipan! zakrzyknął Teofil lecąc uścisnąć autora powieści, tegom się nie spodziewał... Tyś się z Rózią Piłsuciówną ożenił i śliczną bajkę napisałeś w dodatku... dwa razem cuda!