bardzoby kto skargę moją na los zrozumiał.
Gdyśmy rzucali miasteczko nasze, jam już miał nadzieję posady nauczycielskiej, osnułem sobie życie bardzo skromnie, na nauce i książkach, nic więcej, na pracy, którą ukochałem i co dla mnie była już nałogiem, w cichym kątku. Tak mi się śniło życie, ale począłem od walki z rzeczywistością; potrzeba było oczekując na umieszczenie żyć, jeść, mieć kątek na szpargały, stolik do pisania, izdebkę osobną. Na to wszystko grosza mi brakowało, musiałem zaprzedać pracę moją.
Poznałem się był w tych czasach z bardzo uczciwym i spokojnym człeczkiem przypadkiem, (bo to się zawsze tak w języku ludzi nazywa), choć przypadku niema na świecie. Był to cichy, niepozorny, ale naukę lubiący staruszek, z którym zszedłszy się w księgarni zbliżyliśmy się nieco, i jedne mając upodobania prawie, a czując się sobie potrzebni poprzyjaźniliśmy się powoli. Stary Horbacz, jakem się później z boku dowiedział, był niegdyś bardzo możnym człowiekiem, — nieopatrzna głowa i zbyt dobre serce go zgubiły. Majątek topniał w jego rękach i z dosyć znacznego, przeszedł na ledwie mu do biednego życia wystarczający. On i żona jego puściwszy resztki resztek dzierżawą, przenieśli się do miasta i tu skąpo i oszczędnie żyli odsunąwszy się od świata.
Dla Horbacza nie było wielkiem nieszczęściem, że zszedł do ubóstwa, nie miał bowiem pociągu do zbytku i skromnem się zawsze obchodził, ale go bolało, że już nic nie mógł czynić dla ludzi, i w kątku siedzieć był zmuszony nie mając udziału w dobrem, które inni robili.. On, żona, z wielkiego niegdyś domu, znosząca dosyć cierpliwie, ale nie bez zżymania się swój upadek, córka i syn składali tę rodzinę, która zmuszona liczyć się i skąpić, zajmowała na Skopówce mieszkanie od tyłu czyste i schludne, miłe nawet, ale ciemne i niepozorne.
Stary był jednym z tych ludzi, którym lada co wystarcza, bo się z wszelkim losem zgodzić potrafią, ale charakteru swojego nie potrafił przelać na żonę, która
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/346
Ta strona została skorygowana.