i zbrojna do życia, a ojciec i ja po troszę mogliśmy się chlubić tem wychowaniem.
Coś majestatycznego ale łagodnego razem miała w wyrazie twarzy ślicznej, wypogodzonej, uśmiechnionej, a spokoju pełnej jak niebo w dzień pogodny. Nie wiem jak i zkąd podowiadywała się, może od poczciwej Mikulskiej, com ja dla niej robił, i heroiczną jakąś przyjaźnią, posunioną do egzaltacji, starała się ten dług wypłacić.
Tymczasem stary Horbacz dzieciniał, z przestrachem patrzałem na te symptomata starości, które potężny umysł obracając w ruinę, może przykrzejsze uczucie wzbudzają, niż widok zwalisk najpotężniejszych grodów. Starość niedołężna wielkiego człowieka jest pewnie więcej znikomości ludzkiej dowodzącym i bardziej upokarzającym obrazem, niż w gruzach zagrzebana Niniwa. Widzieć umysł co pracował, co się wyzwolił i dźwignął, co się wzbogacił, powoli, przez osłabienie narzędzi, które mu posługiwały, wątlejący, tracący energję, pozbawiony pamięci, rozsypujący się w nicość... to coś tak okropnego, że życie nie ma sztraszniejszego nadeń widowiska — śmierć w pełni sił — jeszcze apoteoza; a to już po starosławiańsku marne zczeznienie. Horbacz miał chwile powrotów silnych do życia, wybuchy te jednak trwały krótko i przechodziły jak błysk, a po nich następowało głuche, głębokie milczenie, w ciągu którego oczy wlepiał w jedno miejsce, usta mu zapadały dziwnie i nieporuszony siedział tak godzinę całą. Napróżno wówczas ja i córka usiłowaliśmy go rozbudzić, ożywić; — roztargniony pytał o jedno po kilkakrotnie, nie rozumiał odpowiedzi i uśmiechał się tylko ze starego nałogu, ale widać było, że myśl znużona nawet na pracę pochwycenia słów naszych nie wystarczyła i przedsiębrać jej nie śmiała.
Niekiedy znowu powtarzał jedno a jedno uparcie, i tracąc pamięć jakiegoś słowa, a innym go zastąpić nie mogąc, obracał się w koło... Dla Marylki i dla mnie widok to był może smutniejszy nad śmierć samą, oboje pracowaliśmy aby go wyrwać z tego za-
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/355
Ta strona została skorygowana.