stawiał jako warkocz fortuny... Ale fortuna oddawna wyłysiała, nosi francuzki szynion, i kto ją pochwyci za kudły, tylko mu trochę włosów w garści zostanie.
— Starzec bezdzietny, monoman, mówił ów jegomość, podobasz mu się pewnie, ogarniesz go, i on twój i majątek... Kawaler, familji nie ma... któż wie.
To polowanie na wieloryba zrazu się niezmiernie Hruszce podobało. Poleciał jak strzała z rekomendującym na ulicę Niemiecką, gdzie zastali w zajezdnym żydowskim domu na tyle, w izdebce smrodliwej, staruszka siwego, przygarbionego, w zajęczem futerku, z nogami bosemi w poobcinanych starych butach, w brudnej koszuli, z chustką zatabaczoną wiszącą u pasa za kolana, i w mycce zatłuszczonej na głowie. Był to ów pan Murgiłł-Kruta...
Stary zdawał się mieć lat ze siedmdziesiąt, przygarbiony, kaszlący, suchy, zawiędły, ale żywy był jeszcze. Jak tylko wszedł Jordan, domyślił się w nim z miny kandydata do plenipotencji i rozpoczął bardzo zręczny egzamen. Był to bowiem najsławniejszy pieniacz na Litwie, który już kilka pokoleń adwokatów jak olbrzym dzieci zjadł na swoich procesach, każdego brał na czas jakiś, trzymał, męczył, zajeździł, zszarzał, wyssał i w końcu pokłóciwszy się odrzucił, gdy mu już nie był przydatny. Znano go w prowincji jako pierwszą głowę prawniczą i obawiano się jak ognia; w juryzdykcjach adwokaci, urzędnicy uciekali gdy się zjawił jak od zapowietrzonego, gdyż była to dokuka straszliwa, zawsze nierad z tego co dlań zrobiono, nigdy dłużej nad lat parę z nikim w zgodzie nie pożył, a w końcu oplamił każdego. Płacił źle, wymagał wiele, gderał strasznie, a że sam był jurystą z powołania i znał się dobrze na wszystkiem, więc nawet swobody najmniejszej nie dał temu kogo wziął w kleszcze — kierował, obracał, posyłał, narzucał co robić, a gdy mu czasem co nie po myśli wypadło, zawsze obwiniał tego kogo użył, nie siebie.
Dla Jordana ze wszech miar było to niestosowne miejsce, ale Hruszka nie obawiał się nikogo, nie za-
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/370
Ta strona została skorygowana.