wymyślał środki jakich my już pojęcia nie mamy... Fałszywe wieści, nasyłanie postrachów, pogłoski, kłamane listy, i nie wiem co jeszcze... były u niego pospolitą monetą. Miał po temu policję, wysłańców, tych co przynosili plotki i co je puszczali, umyślnych i mimowolnych popleczników i narzędzia. Niekiedy przerazić się starał następstwy jakiemiś, które z prawdziwym talentem wysnuwał z powietrza i ten ventus textilis sprzedawał za straszliwe widmo; to znowu, gdy mu z tem było dogodniej, łudził przeciwnika nadziejami przedwczesnemi, przyczajał się, usypiał niby, podbiegał po cichu, sam odgrywał rolę zrozpaczonego i gotowego do układów, gdy ich wcale nie żądał, gniewał się, gdy był kontent z czego, przybierał fizjognomje według okoliczności, uciekał się do zajęczych skoków aby zbić z drogi antagonistę... słowem, więcej zawsze rachował na słabość ludzką i oszukanie niż na sprawiedliwość.
Sędziów podchodził równie zręcznie jak tych, z któremi się rozpierał, obiecywał, pochlebiał, straszył; o nim to rozpowiadają anegdotę, że w chwili podpisywania dekretu położył przed sędzią gruby pak papierów mających fizjognomję assygnat, tem jakoś skonwinkował go na swoją stronę, a w kopercie zamiast pieniędzy spodziewanych znalazły się stare gazety...
Z innym lepiej sobie jeszcze postąpił, bo mu dał rozcięte bankocetle i potem go pozwał o te połówki jako o depozyt, wiedząc, że do przyjęcia datku przyznać się nie może.
Równego mu w tym rodzaju już nie zobaczycie: to też do kogo się przyczepił prawie pewny był że przegrać musi, dostać mu było niepodobna, a jeśli zrazu poczuł zbyt gorącego antagonistę, to sobie robotę na lat dziesięć lub piętnaście rozłożył i nudził póki nie znękał, w chwili najmniej spodziewanej, gdy usypiał przeciwnik, dojeżdżając go ostatecznie. Bywało tak, że znów wygrano, ale nazajutrz po dekrecie potrzeba się było układać dobrowolnie, bo wygrana pozorna była istotną ruiną.
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/376
Ta strona została skorygowana.