niecierpliwił, chorował, gryzł, dając niejako do zrozumienia, że czy dokument jest, czy go nie ma na święcie, powinien się znaleźć kiedy potrzebny.
— Wszyscy tak niewdzięczni! — wołał stary położywszy się w łóżko — nikt poczciwie nie służy... jak to być może żeby nie było tego papieru... to zdrada! ktoś go przetrzymuje... nie umiecie szukać!
Jordan usiłował dowieść że papier ten nie istniał, a stary zagadywał czem innem i narzekał.
— Ale cóż począć wreszcie, zagadnął Hruszka, jeśli papieru tego nie ma na świecie?
— Rób sobie co chcesz byle był, odparł stary, u mnie tego nie ma, ja nie rozumiem co niemożność, musi być!
Dorozumiał się wreszcie Jordan o co chodziło, ale nie bardzo chciał zdrową głowę kłaść za chorą pod ewangelję; nareszcie zgnieciony, przyciśnięty, nagle znalazł potrzebny dokument, nie mogąc nawet jasno się wytłómaczyć zkąd go dostał.
Akt autentyczny był i dowodny, o ile nim mógł być, ale strona przeciwna rozpatrując się w nim bacznie, jak zaczęła chodzić około papieru, okazało się wypadkiem, że na arkuszu z datą wodną 1800 r. napisany był kwit w r. 1796. Stało się to odkrycie w sądzie przy świadkach w chwili gdy go się najmniej spodziewano, dokument okazał się fałszowany. Przeciwna strona chwyciwszy to, poszła już drogą kryminalną o podrobienie...
Hałasu narobiono ogromnego, bo is fecit cui prodest wskazywało sprawcę; stary co się pierwszy raz w życiu dał złapać na papierze, mimo swej chudości o mało nie padł rażony apopleksją. Całą winę zwalono na Jordana, a Murgiłł czysto umył ręce i oddając go na pastwę sprawiedliwości, sam się pomaleńku wycofał.
Szczęściem dla obwinionego, nie było znowu najmniejszych dowodów, żeby on mógł akt podrobić; źródło zkąd dostał dokument zostało wskazane... winowajca za grobem... Silne jednak podejrzenie ciężyło na Jordanie, na chwilę został przyaresztowany, a gdy go dla braku dowodów wypuszczono splamionego, odartego, bez
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/378
Ta strona została skorygowana.