Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/384

Ta strona została skorygowana.

sprawa zniesławiła go szkaradnie... i nadaremnie. Jedyną dlań radę było porzucić strony, w których grał taką rolą, wynieść się daleko, gdzieby słuch o nim nie doszedł i na nowo życie rozpoczynać de noviter repertis... Bieda, że nie miał ni z czem, ni o czem, ni jak...
Wahał się i nie wiedział co począć, ja sam go znowu z oczów stracił i zapomniałem o nim nawet, gdy znowu spotkaliśmy się i ujrzałem go już w nowe obleczonego suknie, zajmującego się interesami i zarządem majątku człowieka, który wielkie posiadając majętności zupełnie je był zadłużył i do licytacji się przysposabiał, gdy w rozpacznym stanie, Jordan mu swe posługi zaofiarował. Nie mając nic do stracenia, bankrut przyjął pomoc Hruszki i cały mu się oddał. Tu talent i czynność rozwinął niepospolite, porobił układy korzystne z wierzycielami, gospodarstwo podniósł, natchnął jakąś ufnością wszystkich i cudem prawie potrafił dźwignąć człowieka, który kredytu na trzy grosze i przyszłości już nie miał. Po upływie roku, jawnie i oczewiście okazały się owoce pracy takie, że Jordan wskazał po opłaceniu wierzycieli część majątku czystą, która mogła marnotrawcy pozostać. Był to cud, ni mniej, ni więcej.
Magnat oczom i uszóm nie wierzył.
Jordan nie miał nigdy tego, co zowią sumieniem, odkładając nabycie tej zbytkownej fraszki ad feliciora tempora, wziął się więc do roboty tak bezwstydnie i ostro, że nikt mu nie dostał kroku, wszelki wybieg był mu dobry, a uczeń Kruty pokazał, że przy nim nabył przynajmniej doświadczenia. Gdybyż krew zimna! ale zaraz mu się od najmniejszego powodzenia głowa paliła, w boki się brał i nogi na księżyc chciał zarzucać.
Sądził się już tak nieodbicie potrzebnym bankrutowi, że sobie go za nic nie miał i lekko z nim poczynając, w żywe oczy z niego żartował. Pan to znosił zrazu choć kwaśno, ale gdy interesa stanęły na lepszej stopie i drogi uczuł przetorowane, a Jordan uzuchwalał