z brzegu nim być nie może, feniksy rodzą się jak wiadomo z popiołów, a w dodatku los im pomaga, forytuje, popycha... los, który mnie jakoś sprzyjać nie chciał, choć Cymbusowi dopisywał. Długośmy się naradzali z ojcem co począć, aż wreszcie stanęło na tem, że mam się trzymać literatury... Poezyj miałem mnóstwo gotowych, odczytaliśmy je razem, mnie się one wydawały śliczne, cudowne ojcu, a przyjacielowi domu, który u nas rezydował, wyższe nad wszystko co dotąd kiedykolwiek w naszym języku napisane było, zwłaszcza gdy przy objedzie miód stary podano, a po miodzie następowało czytanie.
Uchwaliliśmy tedy jednogłośne wydanie arcydzieła i posłałem je do druku... naturalnie proprio sumptu, bo na początek inaczej być nie mogło. Poezje moje pokiereszowane i podopełniane kropkami tajemniczemi, w których dla profanów mgła osłaniała największe piękności, jak w owym obrazie zakryta twarz plączącej matki — z pięciuset sześćdziesięcią omyłkami wyszły w żółtej okładce. Przyjęliśmy je wszyscy z niepokojem, radością, uśmiechem, szałem, gorączką, a ja zaraz od deski do deski odczytałem siebie drukowanego... stawiąc się na miejscu czytelnika.
Otóż — co powiecie na to? — poezje moje w tej nowej szacie wydały mi się gorzej niż wiersze, pospolite, oklepane, blade, — ojciec nawet milczał czytając, jeden rezydent unosił się jeszcze, ale widać było, że przez punkt honoru tylko. Chodziło o skutek jaki sprawią na publiczności; — jak na biedę nie uczyniły żadnego, każdy numer gazety porywaliśmy szukając w milczeniu krytyki, wspomnienia, pochwały; znajdowaliśmy cmentarzowe milczenie.
Trzykroć tylko maczkiem wydrukowane okazały się bibliograficzne uwiadomienia o wyjściu poezji... i cicho. Posłałem gratis egzemplarze wydawcom pism perjodycznych i członkom areopagu...
Cisza... głucha, zabijająca cisza — ktoś się odezwał dwuznacznie, i znowu nic. Trzeba wiedzieć, że to była pora wylewu poezji, na którą są lata urodzaju i
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/399
Ta strona została skorygowana.