do gospodarstwa. Zmieszało ojca to zrazu, ale się tem pocieszał, żem mu obiecywał wszystko do góry nogami przewrócić i zaprowadzić agronomją monumentalną, cale nową; na początek pojechałem uczyć się reform u Dombasl’a, który naówczas żył jeszcze.
Powiedział nam Albin jak był swą podróżą zniechęcony, na mnie ona wcale przeciwne uczyniła wrażenie. Wyjechawszy za granicę, jak zacząłem wielbić, jakoś mi się na to zebrało — tak z roztwartą gębą powróciłem nazad do kraju. Wystawcie sobie naszą drogę i kolej żelazną, różnica jaka jest między niemi da miarę porównania kraju i zagranicy. Jak się ma droga nasza do kolei tak nasz kraj do Europy.
Cały ten świat jest, prawdę powiedziawszy, jednem miastem w fabrykach i ogrodach — a jaki ład, porządek, co za policja! jaki rozum, cywilizacja i wygody! Co krok musiałem się zdumiewać niewidzianym rzeczom, uprawie ziemi, drogom, mostom, domom, ludziom, szachrajstwu i egoizmowi... wszystko na skalę nową i u nas nieznaną. Jak ten ktoś co się dziwował, że we Francji nawet chłopi mówią po francuzku, tak ja egzaltowałem się w obec cywilizacji, którą spotykałem wszędzie. Naturalnie potem, nasłuchawszy się lekcyj chemii organicznej, wyterminowawszy u Dombasl’a, nabrawszy w torby podróżne zasad najzdrowszych, powróciłem z nasionami, machinami, dać wielki przykład radykalnej reformy i kamienia nie zostawić na kamieniu. Wyrachowałem sobie, że wioska nasza, która dawała wprzód około trzydziestu tysięcy czystego dochodu, powinna była dać trzy kroć, a przy uprawie roślin farbierskich, pogłębionej orce, drenażu, fabrykach, jeszcze więcej.
Naprzód więc zrujnowałem z kretesem co było, ale gdy przyszło do budowania na nowo, ani sposobu. Postrzegłem dopiero, żem stał jak wyspa wśród oceanu sam jeden, bez związku z krajem, wyjątkowo — nie mogąc sobie w niczem dać rady, bo po złamane kółko od machiny potrzeba było kilkadziesiąt mil posyłać, ludzi do wszystkiego przywozić z za morza, a w do-
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/409
Ta strona została skorygowana.