a czapka na bakier zawsze włożona z niechcenia. Na twarzy miłej i arystokratycznego kroju, nic — jak na pustej tablicy, uśmiech mało znaczący, rozbudzona mocno ciekawość, trochę niepokoju o to jak się będzie wydawać...
Ale zbadawszy strój i powierzchowność, łatwo odgadnął fizjognomista, że Konrad przedewszystkiem myślał i starał się o to aby się pokazać, zastanowić, zwrócić oczy, ściągnąć uwagę... Wszystkie jego czynności ku temu zmierzały i może dla tego, że się już wprawił do grania komedji na świecie, miał czasem minę lichego prowincjonalnego aktora. Często można było wyśledzić u niego brudną rękawiczkę, ale schowaną pod płaszcz, rozdarty surdut misternie utajony — to wszakże co przeznaczonom było wyjść na wierzch, musiało się świecić i bić w oczy. Łatwiej by się był obszedł bez kawałka chleba niż bez modnej kamizelki.
Majętny, chciał uchodzić za pana i magnata, dobrze urodzony dodawał sobie kasztelanów do genealogji, wiodąc ją z królewskiego rodu od Gopła i Kruszwicy; — ładny, miał się za Antinousa, dość dowcipny, zapożyczał się w koncepta cudze, aby ich mieć więcej — słowem, życie jego stało na tem, aby otumanić ludzi i okazać im jak on wielki. W gruncie było to dobre, dosyć pospolite chłopię, poczciwe ale pełne niepohamowanej próżności, które ta namiętność co chwila popychała w niebezpieczne położenia, skazywała na zgryzoty i ledwie uratowanego cudem, miotała znowu na niebezpieczne wyprawy.
Wyglądał na pierwszy rzut oka na ładnego chłopca... ale tysiącem figlów nabytą była ta fizjognomja, która baczniejszego nie wytrzymywała rozbioru. Zdaleka była to udatna maseczka, zblizka typ stary i pospolity, choć co zowią dystyngowany; nie podejrzywano go żeby się bielił, mocno jednak wątpiono czy kolory miał naturalne i czy ich nieco nie ożywiał barwą przybraną, gdy niewczas czynił go bledszym, a interesująca bladość nie była mu potrzebną.
Nos jego miał ten kształt pośredni i niepewny, o
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/46
Ta strona została skorygowana.