komitego, zwracając dziecię ku światu, aby zbyt nagle nie wyolbrzymiało. Uwielbienie domowe, panowanie w szkole, pochwały nauczyciela, dały Konradkowi zarozumiałość potężną, chociaż źle mówię — poczciwy Konrad w gruncie przekonany był mocno, że jest oślątkiem i nie wiele umie, ale udawał zarozumiałego jak wiele jemu podobnych, żeby się rozumniejszym wydawać.
Świetne te powodzenia póty trwały, póki ze szkół nie przyszedł czas przeniesienia się do uniwersytetu..... Balard, który kawęczał na pedagrę, pozostał na wsi na łaskawym chlebie, a raczej na bułce łaskawej, gdyż chleba naszego nie jadł, — a Konradek emancypowany przybył do Wilna.
Matka jego i Balard utrzymywali, że bardzo potrafi sobie dać rady na świecie, ojciec trochę się obawiał niedoświadczenia, ale on tam nie wiele znaczył, służył tylko do przyjmowania gości i łajania sług, gdy był ku temu przez samą panią komenderowany. Konradek więc przyjechał do Wilna z kamerdynerem, z kredensem, z toaletą, z dosyć dobrym zapasem pieniężnym i znaną nam już zarozumiałością. Chciał on tu z nią iść dalej nieprzerwanym ciągiem tryumfów, i pierwsze robiąc znajomości, tak się postawił jakby o należne sobie panowanie upominał, ale wszędzie to łatwiej mu pójść mogło niż między młodzieżą, która ma instynkt świeży i niemylny, a poznaje człowieka nie wiem jak, rzekłbym węchem, bo pewnie nie z doświadczenia, ale nadzwyczaj trafnie.
Konrad był z kilkuset młodzieży ówczesnej, jedynym takim elegantem i paniczem; mieliśmy wprawdzie drugiego w tym rodzaju, ale tamten wcale się z ogółem nie mięszając, na lekcje tylko przychodził, a w ulicy towarzyszów nawet nie poznawał.
Konrad może, gdyby także w niszy ołtarzowej za firankami pozostał, uchodziłby może za zjawisko ciekawe i istotę wyższą, ale jak skoro zstąpił z piedestału między prostych śmiertelników, gdyśmy mu pod płaszcz i pod czuprynę zajrzeli, okazało się tam więcej wiatru i nadęcia niż istoty.
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/54
Ta strona została skorygowana.