dzień poczynał się od modlitwy, zajmował pracą cały, a kończył przed obrazem Chrystusowym śpiewaną pieśnią pobożną, — Cyryli urodził się i wychował. Jak go kochali rodzice, potrzebaż opisywać?
Może z tej troskliwości o dziecko, widząc w niem charakter i upodobania z któremi by ciężko mu było sprawić po ojcu obowiązek parocha, staruszek nie skłaniał syna do stanu duchownego, i dozwolił mu pójść tą drogą jaką sobie sam obierze.
Cyrylek od dzieciństwa miał namiętność do książek; nie umiejąc prawie czytać już bawił się niemi i uspakajał w płaczu, potem schwyciwszy elementarz, pobożne modlitewniki i co tylko miała plebanja, pożerał, czytać jeszcze dobrze nie mogąc. Nie pędzić go ale odpędzać było potrzeba od nauki, której pragnął nadewszystko. W plebanji nie wiele się czem mógł pokarmić, i wkrótce przebrały się zapasy, tak że Cyrylkowi zabrakło pożywienia.
Sam ojciec nauczył go czytać po polsku i po słowiańsku, dał mu pierwsze początki łaciny, pojęcia obowiązków człowieka, które najlepiej wszczepił przykładom.
Lecz czynne życie nie było widać przeznaczone Cyrylkowi, który od niego uciekał do książki jak pod opiekuńcze skrzydła pokoju. Często w fasolowej altance na ogródku, łapano dziecię na uczynku z wielkim foljantem żywotów lub łacińskim jakim szpargałem, usiłując dociec co znaczą głoski i co zamykają słowa.
Nie godziło się tak wyraźnemu sprzeciwiać powołaniu; Cyryll był niepospolitem dziecięciem, ale gospodarze wiejscy od razu postrzegli, że im ojca nie zastąpi.
Mądry to będzie człowiek, mówili, ale z niego taki ksiądz jak nasz dobrodziej nie wyrośnie.
Widzieli to ojciec i matka, nie śmiejąc mu przeszkadzać, ale po cichu nieraz westchnęli oboje myśląc, kto w tym starym pochylonym pradziadowskim domku zamieszka? Kto obejmie po nich opiekę nad wsią i ludem przywykłym do starego parocha jak do ojca? Żal im było oddać w obce ręce tę chatę, w której mieszkało tyle szczęścia, taki spokój święty przez lat wiele!
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/68
Ta strona została skorygowana.