chciwy bo głodny, postanowił sobie bądź co bądź dorobić się, dźwignąć z tego upokorzenia i fortunę do której wzdychano pozyskać choćby zaprzedaniem własnem.
Dziecinne jego lata zbiegły w przysposabianiu do szkół najnieporządniejszem, brano i odprawiano nauczycieli, czasem miesiącami całemi dziecko biegało samopas powierzone opiece losu, niekiedy do nauki brała się sama matka, ale ją odrywała potrzeba nieustanna czuwania nad domem, ażeby się wydawał na przyzwoitej stopie, — a gdy przyszło Jordanka posłać już do klas, z niezmierną trudnością mógł być przyjęty, bo do nich się nie okazał wcale usposobiony. Miał dosyć zdatności, ale ochoty tylko tyle ile jej wyrobiło przekonanie, że i do nabycia groszy nauka jakoś potrzebna. Wszedłszy do szkół dosyć późno chłopak więcej myślał jakby wynijść co najprędzej, niż żeby z nich miał korzystać.
Postępował zwolna coraz wyżej bez wielkich i świetnych powodzeń, ukryty w tłumie, towarzysze nie bardzo go lubili, nauczyciele nie zwracali nań uwagi. Wprędce odkrył się w nim tak jawny i wielki egoizm, że tylko rachuba i obawa wstrzymywały go od poświęcania co krok towarzyszów dla siebie. Kilka razy postąpił sobie tak, że o mało nie został wywołany, a uczeń raz wzgardzony, od którego się usunęli na jednej z nim lawie niechcąc siedzieć koledzy, na całe życie potem zostaje wygnańcem w społeczności, piętno haniebne wynosząc z sobą za próg szkoły.
Wiedział to Jordan i poprawił się w porę, ale go już znano i wiedziano, że zamknięty w sobie nic dla nikogo nie uczyni, i nie wymagano od niego żadnych ofiar, ale dlań nie robiono żadnych.
Ojciec łożył nań w szkołach choć z trudnością, ale się interesa pogorszyły, i na uniwersytet wysyłając dał mu tylko małą zapomogę jednorazową, oznajmując że nadal powinien się sam starać o siebie, bo on nie jest już w stanie ponosić ciężaru jego wychowania. Jordan więc zaraz postarał się o kondycją i szczęściem znalazł ją w domu dostatnim, rozpoczął kursa, a niewiele się
Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/87
Ta strona została skorygowana.