Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/98

Ta strona została skorygowana.

Swobodniejszy od wszystkich prawie, bo bez rodziców i krewnych, pan siebie, Baltazar jednak był przykładem jak mając wolność wszystkiego, mało używać się godzi. Nikt zdrowiej, ale zimniej nie pojmował życia, i jeżeli wyzucie się dobrowolne ze wszelkich złudzeń i marzeń, a przywiązanie do rzeczywistości, cechować powinno medyka, człowiek ten był prawdziwie powołany do stanu, który obrał sobie.
Dla niego świat ducha nie istniał wcale, życie było gościńcem szosowanym, prostym, gładkim, z którego pod strachem obłędu i niebezpieczeństwa zboczyć sobie nie pozwalał na chwile.
Nie szukał on przyjaźni młodych, ale ich nie unikał, a miał tę wadę, że odzierał tych do których się zbliżał ze wszelkich marzeń, któremi kołysać się nam było tak dobrze i miło! Zdaje się nawet, że ten eksperyment stanowił dlań cały powab obcowania z młodzieżą, bawiła go jej nieopatrzność, śmieszyła rozpacz, gdy straszliwy kościotrup z za zasłon ukazał.
Baltazar wyglądał może starzej niż był powinien, a przeszłość jego prócz tego, że pracował bakałarzując, była dla nas tajemnicą — unikał wszelkiej tyczącej się jej spowiedzi. Zasady jego dozwalały się domyślać, że pochodził z ludu bo był demokratą, a nieszczęsne koleje jakie przeszedł po domach pańskich, kierunek ten czyniły w nim wybitniejszym jeszcze.
Pełen taktu i umiarkowania wyciągał zręcznie wyznania z młodzieży, ale sam przed nią nie spowiadał się nigdy — było to nieco rachubą, bo wszelką spowiedzią człowiek się w pewien sposób oddaje na łaskę temu przed którym się odkrywa, — Baltazar zaś najgoręcej o niezawisłość się dobijał.


Fizjognomia jego dziwnie odbijała od munduru, był bowiem dobrze łysy, trochę otyły a wczesne zmarszczki odebrały wszelką świeżość rysom jego, jakby zmęczonym i uwiędłym. O wieku nawet swoim nie mówił nigdy nikomu.