Aureli się skłonił.
Panna Klotylda popatrzywszy na zegarek oddaliła się pierwsza. Żabiec został jeszcze z Winnicką, chociaż także kapelusz już miał w ręku.
— Ludzie się na niej nie poznali — odezwała się po wyjściu Klotyldy, gospodyni. Co za szkoda tej kobiety!
— Mnie się zdaje — odparł Aureli — że panna Klotylda sama sobie winna, iż pozostała panną. — Na starających się jej pewno nie zbywało, ale wymagała za wiele.
— Być może — odpowiedziała Winnicka — a nie mniej szkoda, bo byłaby towarzyszką i przyjaciółką bardzo miłą, a serce ma najlepsze.... No i brzydką nie jest.
Aureli zmilczał, bo go te pochwały znowu nieprzyjemnie dotknęły....
Winnicka spojrzała mu w oczy i pożegnali się.
Żabiec powrócił do domu zburzony, zwichnięty, niepewien siebie, a rozdrażniony do najwyższego stopnia.
Spotkanie u ciotki z tą starą panną, widocznie obmyślane i przygotowane, dotknęło go boleśnie. Uważano go więc za tak zrozpaczonego, iż można mu było pannę Klotyldę narzucać.
A pani Winnicka ze swych obowiązków pokrewieństwa chciała się w ten sposób wyswobodzić, swatając mu pannę, z którą ożenienie okryło by go śmiesznością...
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/101
Ta strona została uwierzytelniona.