Salusia życzyła dobrze p. Aurelemu, to nie ulegało wątpliwości, lecz zarazem miała i inne pobudki do zajęcia się nim w stosunku do Winnickiej. Chciała przed nią okazać ile miała rozumu, charakteru, taktu, — a nuż by stara jejmość uznała potem właściwem wziąć ją do siebie? Plan był osnuty — gotową była pod sekretem, opowiedzieć nawet o truciznie i rewolwerze.
Obie kobiety badały się dosyć ciekawie. Zaproszona Salusia opowiadała z pewnym pathosem i powagą.
— Ojca i syna Żabców — ciągnęła dalej — znam, mogę powiedzieć, od póki żyję... Oba nadzwyczaj charakterami do siebie podobni. Trudno to określić... jacy są ludzie... Źli nie są, ale ich Bóg do pracy nie stworzył... tylko do używania — z tego cała bieda. Nieboszczyk pan Wawrzyniec przez całe życie pokutował za to, że się zuchwale porwał i naraził państwu Czarnogrodzkim i żonę nieszczęśliwą uczynił. Teraz syn jeszcze pokutuje za grzech ojca...
Nie ma wyjścia już... wszystko się to źle i smutnie skończyć musi. Gdyby mnie pani dobrodziejka nie zdradziła... powiedziałabym do czego już desperacja p. Aurelego doprowadziła...
Za całą odpowiedź, Winnicka poruszyła ramionami. Panna Salomea z pewną dumą uśmiechnęła się. Krótko mówiąc — dodała ciszej — pan Bóg mnie uczynił narzędziem swojem i dozwolił, że niedawno życie ocaliłam p. Aurelemu.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.