Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.

po Rzepskim miarkować mogła — pani Winnicka podziękowała jej, ale się nie zdradziła z żadną myślą. Wzdychając tylko odezwała się przy pożegnaniu:
— Życzę dobrze p. Aurelemu — ale w istocie, jak waćpanna sama widzisz, trudne to zadanie na takie zadawnione złe coś poradzić — to jak choroba zaniedbana...
Niewiem czy gdyby mu dziś z niebios spadły dostatki, umiałby ich użyć... Gdyby go do jakiej pracy zaprządz... ale — do jakiej?
Panna Salomea ruszyła ramionami.
— Pani dobrodziejka bardzo to trafnie określa... on do niczego dziś nie zdolny, oprócz kart — a wypić i zjeść — i pośmiać się... i w salonie rozmowę utrzymać.
— Na wsi nigdy nie gospodarował — dodała Winnicka...
— A na czemże miał się zająć... kiedy nic nie było... — dorzuciła panna Salomea. — Po śmierci ojca, mógł wziąć dzierżawę, coś się tam zebrało resztek... ale wolał wylecieć za granicę i tam strwonił podobno wszystko. Powrócił, powiadano jakby z krzyża zdjęty. Chodziły wieści, że się zakochał ale ja nie wiem w kim, że panna była bardzo bogata i znakomitego rodu — ale zawczasu postrzeżono romans i drzwi mu zamknięto.
— Któż to był? — spytała przytrzymując już w progu stojącą Salomeę.