— To znaczy grzeczne odrzucenie — szepnęła Winnicka.
Żabiec zawstydził się tego, że słabym się okazał, wziął na kieł i począł się bronić, rozpoczęli długą rozprawę teoretyczną o obowiązkach i o pracy, o reformie życia. P. Aureli w zasadach się zgadzał z gospodynią ale ustępstw wymagał w praktyce. Rozmowa nie pozostała bez skutku — miłość własna podrażniona z innej strony, zapragnęła dowieść, że na energji nie zbywało.
Pan Aureli gotów był coś... poświęcić, tylko wejść w służbę panny Klotyldy, wydawało mu się tak śmiesznem, widział już i słyszał jakieby to wywołało szyderstwo.
Winnicka uparcie go drażniąc, nie spuszczała z oka, zdawała się chcieć czytać jego myśli. Do pewnego naostatek terminu doprowadziwszy to dokuczliwe nawracanie, uśmiechnęła się.
— No, masz waćpan słuszność, od popsutych ludzi od razu za wiele wymagać nie można... aleś mi przy pierwszem spotkaniu wydał się tak skruszonym!! Wiesz co, zatem nie w interesie panny Ktotyldy pojedziesz dla obrachunków, ale w moim.
Zobaczemy jak się to uda. Ja jestem coraz niedołężniejszą, nudzą mnie drobnostki, mam prawo się wyręczyć kimś, bom stara. Jedź waćpan na Podole dla uregulowania interesów wedle mojej instrukcji.
Bez rozmysłu Aureli podniósł się żywo — i zawołał.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/113
Ta strona została uwierzytelniona.