Żabiec nie krył przed sobą, iż znajdował się w położeniu nader drażliwem. Znał swą słabość!
Miał pieniądze, mógł pilniejsze opłacić długi i czekać na jakieś zmiłowanie losu, nie zmieniając trybu życia — i uwalniając się od Winnickiej, która go dręczyła. Na krótki moment wywołało to w jego duszy zgryzotę, żal po zmarnowanej młodości, przyznanie się do grzechu, ale wysiłek ten już go znużył, nałóg powracał i opanowywał...
Zaledwie doszedłszy do sypialnego pokoju, rozebrawszy się i pospiesznie odprawiwszy Rzepskiego, któremu na prędce polecił przygotowania do jutrzejszego wieczora, co starego zdumiało i przestraszyło... zamknął się Żabiec, aby obliczyć tę bajeczną swą wygranę. W miarę jak dobywał asygnaty, wyładowywał kieszenie obciążone rulonami półimperjałów, lice mu się ożywiało, a wszystkie dobre postanowienia szły w kąt...
Nie do wiary!! zamiast półtora tysiąca, doliczył się niespełna dwóch tysięcy pół-imperjałów, których widok go zupełnie upoił — w głowie mu się zawracało. Z tą sumą mógł żyć bardzo długo, nie potrzebując się uciekać ani do Winnickiej... ani do strychniny... Oba te lekarstwa stały u niego na równi prawie.
Szczęściem ciotka dała mu czas do namysłu, a raczej... nie przypominał już sobie, że się względem niej stanowczo zobowiązał...
Los okazywał się łaskawszym...
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/120
Ta strona została uwierzytelniona.