— Zgrał się — załamując ręce przerwała Salusia.
— Ale ba! gdyby się zgrał, toby było lepiej — rzekł Rzepski — wygrał. Teraz ja go znam: dopóki w kabzie będzie grosz, nic z nim zrobić nikt nie potrafi.
Rozpytawszy o szczegóły, dowiedziawszy się od Rzepskiego co tylko z niego mogła wyciągnąć, Salusia natychmiast zarzuciła chustkę czarną i poleciała do Winnickiej.
Ta właśnie trzeci dzień już napróżno oczekiwała przyjścia Żabca i nie mogła pojąć, dlaczego milczał. Zaczynała się gniewać.
Niezmiernie poruszona, rozgorączkowana Salusia wpadła w samą porę.
— A, pani dobrodziejko — zawołała zdyszana, — źle z tym nieszczęśliwym...
— Co mu się stało?
— Nie wiadomo zkąd dostał pieniędzy i to podobno sporo... już znowu wieczorek dawał i w karty grali.
— Zgrał się — podchwyciła Winnicka.
— Nie. Rzepski mówi, że wygrał.
Winnickiej tłumaczyło to, dlaczego nie przychodził. Skrzywiła się, ale dla niej walka z panem Aurelim — nie miała jeszcze w sobie nic groźnego. — Była do niej przygotowaną.
Ze zbytecznem bogactwem szczegółów panna Salomea, poczęła zaraz opowiadać o wieczorze, o tych co na nim byli, obliczać według domysłów
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/125
Ta strona została uwierzytelniona.