— Oddaj je na skład — odezwała się Winnicka...
— Prosiłbym choć o kilka dni zwłoki — dodał nieśmiało.
— Dobrze — poczekam — odezwała się z powolnością niespodziewaną stara...
Zwróciła rozmowę natychmiast bardzo zręcznie na zupełnie obce sprawy, na inne czasy, na swe dawne stosunki i w sposób niedozwalający się dorozumiewać co miała na celu, wtrąciła nazwisko hrabiny starej i Eleonory...
Żabiec który się nie miał na ostrożności, bo wspomnienia tego nie mógł się spodziewać, zdradził się rumieńcem.
— Hrabina, to moja bardzo dawna znajoma, nie mogę powiedzieć przyjaciółka, ale prawie bym powinna ją tak nazwać — ciągnęła dalej nie patrząc na niego ciotka. Nieszczęśliwa kobieta... przez całe życie się jej nie wiodło jak mnie. Jedną córkę miała i tę trzeba jej było tak nieszczęśliwie wydać za mąż. To tylko dobrze, że pono Eleonora się spodziewa odzyskać wolność.
— Jakim sposobem? wykrzyknął Aureli.
— Mąż jej suchotnik, mówią, że nie pożyje długo, ona... młoda...
Żabiec spuścił oczy...
— Ale majątku nie odzyska — dodała Winnicka — ten przepadł, bo suchotnik go miał czas zmarnować.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/132
Ta strona została uwierzytelniona.