Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo ja panu jedna dobrze życzę...
— Dajże mi pokój...
Zaczepiała z różnych stron, nie mogła się dowiedzieć nic... — ale wygadała się z tem, że starała się zasięgnąć informacyj o stanie interesów Winnickiej.
— Wszak to i pana Aurelego może obchodzić — rzekła.
— Tyle pewnie wiesz co i ja — rozśmiał się Żabiec. Zrujnowana jest, ale majątek jej jeszcze pozostał, a że teraz żyje oszczędnie i rządzi się jako tako... może cóś mieć!
Ruszył ramionami.
— Wcale zamożna — odparła Salusia. — Wszystko to bajki, żeby była zrujnowaną. Zaplątał ją mąż i dzieci, ale zrujnować nie mogli, bo się ciągle pilnowała. Ona tak udaje ubogą, jak drudzy bogatych... bo jej z tem wygodniej i ma rozum...
Gdybyś pan też miał go i chciał się jej przypodobać.
Żabiec się rozśmiał.
— Wiem od ludzi — dokończyła Salomea — że z majątków długi pospłacała i bodaj zapas ma... Z siostrą i bratem, którzy ją chcieli obedrzeć, jest źle... Dla pana otwarte pole...
Zaczynało to w końcu nudzić p. Aurelego, że mu się taki szurgot za mentora narzucał i pozbył się jej prawie niegrzecznie...


∗             ∗