Los który sobie stroił igraszki z pana Aurelego i brał go na męki, najdziwaczniej składał teraz okoliczności, aby niepewność przedłużać i nie dać mu stanowczego uczynić kroku.
Gdy po długiem wahaniu się na ostatek postanowił już, zatrzymując mieszkanie przy ulicy Mokotowskiej, pojechać na czas jakiś do majątku Winnickiej, choćby dla przekonania się co ona miała — prawie na wsiadanem dowiedział się naprzód o śmierci matki hrabiny Eleonory...
Chociaż wypadek ten nie mógł żadnego wywrzeć wpływu na stosunki od lat tylu przerwane — pomięszał tak myśli Aurelemu, zachwiał nim, że położył się w łóżko i dał znać Winnickiej o słabości...
W samej istocie była to niedorzeczność, gdyż śmierć ta nie zmieniała położenia... ale sama nadzieja, że się zbliżyć będzie mógł do Eleonory, do wszelkich ofiar go czyniła gotowym.
W tak wystygłym i zepsutym człowieku dziwnem było trwanie uczucia, które niczem nie podsycane, dawno powinno było wygasnąć.
Winnicka choć się nie spodziewała tego — zrozumiała. — Ździwiła się... Przypuszczać zaczęła, że chyba tajemne stosunki jakieś istniały między nim a Eleonorą, ale przypuszczenie to było fałszywe.
Ażeby się przekonać, czy istotnie był chorym, Winnicka kazała sprowadzić powóz i — rzecz niesłychana — pojechała na Mokotowską ulicę.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/137
Ta strona została uwierzytelniona.