wała się długo, przestąpiła próg, zbliżyła się, stanęła i ze wzrokiem wlepionym w obraz, milcząca pozostała czas jakiś. Zdawało się Aurelemu, że łza się jej w oku zakręciła. Potem odeszła nazad do salonu i usiadła.
Żabiec stał oczekując rozkazów...
— Przyjechałam — odezwała się w końcu — przyjechałam się dowiedzieć o chorobie, no — i powiedzieć panu... rozmyśliłam się... Nie wymagam od niego podróży tej dla moich interesów, byłaby to za wielka ofiara, a tam w miejscu mam sąsiada, bardzo uczciwego człowieka, który wszystkiemu da radę. Nie zrywaj-że się... ale staraj wyzdrowieć — i — przyjdź potem do mnie...
To mówiąc, wstała z powagą i smutkiem, a Aurelemu trudno było odgadnąć, czy się ulitowała, gniewała, zwątpiła o nim, czy zmieniła zdanie... słowem — co myślała i zamierzała.
Z tego wszystego, co dotąd uczyniła w istocie — wniosku jakiegoś wyciągać nie łatwo było, i ten, ktoby go wywiódł logicznie, omyliłby się. Winnicka nie miała innego celu, tylko wypróbowanie siostrzeńca, jego mocy ducha, możności poprawy... Interesa jej nie wymagały wcale podróży i ona nie myślała go wyprawiać. Zmyślonem było owe powołanie do Klotyldy i wezwanie do własnych interesów... Winnicka chciała wiedzieć czem i kim był w istocie ten rozbitek czy warto było się nim zająć, czy zasługiwał na współczucie.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.