Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/151

Ta strona została uwierzytelniona.

i życzliwą. Było to więcej niż się spodziewał — i życie mu zaraz jaśniejszem się wydało, godniejszem ofiar... Eleonora była tąż samą, która go zachwyciła w Montreux, za którą gonił do Meranu — o której, szalejąc, lat tyle myślał z rozpaczliwą tęsknotą.
Od hrabiny wprost udał się do Winnickiej, która go przyjęła grzecznie, ale zimno i tak jakby już wyrzekła się zajmowania nim i opiekowania... Przypomniała tylko niedzielne objady, od których go nie chciała uwolnić, zresztą nie dopytywała nawet co zamierza nadal i pocznie. Rozmowę przeciągała, badała — bawiła się nim, lecz o interesach, o podróży, o reformach życia wcale mowy nie było.
Tymczasem właśnie sam Aureli największy czuł popęd teraz do przedsiębrania czegoś, do zrehabilitowania się w oczach ludzi — a w dodatku i pani Winnickiej i pani hrabiny...
Powróciwszy na Mokotowską ulicę, natychmiast wziął się do obrachunku kasy swojej — powiedział sobie, że weźmie dzierżawę... Miał jeszcze tyle, że biorąc wioskę za jakie trzy do czterech tysięcy rubli, zostawało mu dosyć na kapitał obrotowy; a nasłuchał się tyle przy kartach, grywając z wieśniakami, o warunkach posesyj, że pochlebiał sobie z pomocą ekonoma, podpatrując sąsiadów, dać temu radę.
Stracić pieniądze w mieście na wieczorki, czy na wsi, w nieszczęśliwej dzierżawie? — drugie było z pewnością przyzwoitszem....