— Nie wiem, czy już rychło będę miał przyjemność pani dobrodziejce służyć w niedzielę, — odezwał się, i podniósł uśmiechnięte oczy z tryumfującym wyrazem.
— A to co? — zapytała Winnicka prostując się.
— Zdecydowałem się wziąć dzierżawę — rzekł śmiało Aureli — będę próbował życia wiejskiego, choćby dla tego, abym próżnując na wsi, mógł uchodzić za pracowitego człowieka....
Winnicka załamała ręce.
— Żartujesz? — zapytała.
— Bynajmniej... o małe trzy milki ztąd istotnie od marca obejmuję dzierżawę... Pani dobrodziejka, która byłaś dla mnie pierwszym mentorem i doradcą do zmiany życia, powinnaś się cieszyć swem dziełem.
— I to w istocie... prawda! — powtórzyła Winnicka.
Skłonił się rękę kładąc na piersi Aureli. Oddychał swobodnie.
— Winszuję — odparła krótko Winnicka i siadła przy nim, widocznie poruszona. — Mów że mi waćpan szczegóły. Wiele płacisz za dzierżawę?
— Wczoraj wyliczyłem z góry — począł tryumfująco pan Aureli i puścił się w szczegóły, trochę romansowo rozwodząc się nad cegielnią.
— Masz że waćpan na wkłady, na inwentarz? — spytała — nie dostaniesz się w ręce lichwiarzy?
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/153
Ta strona została uwierzytelniona.