— Wie o tem pani Winnicka? — wtrąciła Salomea.
— Pierwszej się jej zwierzyłem — odparł Żabiec.
Zaintrygowana, nierozumiejąc nic, cofnęła się panna Salomea, obrażona i gniewna na Aurelego.
— Gdyby nie ja, przecie już by dziś za cmentarnym murem leżałby jak samobójca! — szeptała sobie — a za to drwi sobie ze mnie.
W kołach znajomych i przyjaciół od zielonego stolika wiadomość o nagłem postanowieniu p. Aurelego, oddania się życiu pracowitemu gospodarza wiejskiego, wywołała trochę podziwienia, a wiele śmiechu.
Nie wierzono temu.
— Farsa! — mówił Barszewski — jakaś fantazja dziwaczna, która, zrodziwszy się jak bańka mydlana, pęknie jak ona. Tyle lat prowadził życie wesołe, swobodne, bez troski, wiodło mu się — i ni ztąd ni zowąd — reforma!!
Drudzy powiadali:
— Jakaś w tem jest odwrotna strona medalu... To człowiek przebiegły, nic nie czyni bez obrachowania... Odkryje się to później.
Ci, co wiedzieli głucho, z dala coś o stosunku z ciotką Winnicką, chęci przypodobania się jej radom przypisywali tę reformę życia...
— Filut jest!! to nie darmo!
Szczęściem nikt a nikt istotnej i najbliższej przyczyny wcale się nie dorozumiewał.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.