wcale się nigdy ani teraz nie zajmuje. Wziąłem po prostu dzierżawę... bo jakiś koniec trzeba było życiu zrobić... które upłynęło na marzeniach i oczekiwaniach nieokreślonych a mglistych.
Przyznaję się do tej winy, żem nadto a nadewszystko marzył za długo...
— Któż nie marzył! — szepnęła hrabina.
— Oburzają się przeciwko pijakom — dodał Żabiec — ale takie rozmarzenie to też stan nienaturalnego upojenia...
— Jeżeli kto nie ma obowiązków — przerwała hrabina — jest swobodnym, dla czegóżby życia nie miał uczynić znośniejszem... słodząc je marzeniami.
— Dla tego, że się z nich raz kiedyś potrzeba do bolesnej rzeczywistości obudzić, a naówczas — rozpacz jest tak okrutną, że...
Niedokończył Żabiec — zamilkli.
Po chwili hrabina zapytała, czy się wynosił daleko. Aureli smutnie opowiedział o tem wygnaniu, do którego się przygotowywał...
W ciągu tych rozmów czy z dobrej woli, czy z rozkazu, Brunonek się ani na chwilę nie oddalał — gniewało to Aurelego, niecierpliwiło — lecz zresztą hrabina była tak uprzejmą, oczy jej mówiły tak wiele, zdawała się tak mu dawać do poznania, iż nie zapominała o przeszłości — że woli jej poddać się musiał.
Tak było może lepiej... czuć a nie mówić nic...
Przy końcu rozmowy Żabiec znalazł sposób
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.