wreszcie zapytać, czy nie był natrętnym, czy hrabina pozwalała mu czasem się odwidzić??
Spojrzała wyraziście i jakby zdziwiona...
Po cichu, głosem drżącym, z poufałością lat dawnych, szepnęła:
— Możesz że pan o to mnie pytać?
Już mający się żegnać Aureli siadł znowu wzruszony, wdzięczny za tych słów parę... Serce mu uderzyło gwałtownie, przeszłość odżyła w nim z całą siłą.
— Pani — odezwał się cicho — musiałaś już zapomnieć o tej ślicznej Szwajcarji, nad którą zdajesz się Tyrol przenosić, a ja... do dziś dnia codzień się witam i żegnam z obrazkiem, który mi ją uprzytomnia. Pamięta pani tego Szwajcara malarza, który w Montreux robił studja z natury? Wyprosiłem sobie u niego szkic Villi Sophia... i pozostał mi jako najdroższa pamiątka. Obok niej wisi fotografja Chillonu.
Hrabina się mocno zarumieniła.
— A! Villa Sophia — odezwała się nieśmiało — pan masz ją malowaną?
— Tak... I niedawno — rzekł wstając aby się pożegnać Żabiec — gdym sądził, że mi się trzeba będzie rozstać z tem wszystkiem co na ziemi było drogiem, ostatnią żegnałem tę willę na obrazku.
To mówiąc i nie chcąc się jaśniej tłumaczyć, wysunął się żywo z pokoju, zostawijąc hrabinę zmięszaną i zdziwioną.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/159
Ta strona została uwierzytelniona.