z dnia na dzień. Charakter uszlachetniający nadawała jej siła ducha i w tej chwili objawiająca się spokojem.
Aurelego obejście dowodziło spoufalenia, ale nic więcej nad to. Lat kilka mieszkająca w Warszawie panna Salomea nie czuła potrzeby zgłaszać się do niego, a on nic o niej nie wiedział i nie zdawał się troszczyć?
Mało co więcej nad lat trzydzieści liczyć mogąca panna, ze śladami niepospolitej ale przekwitłej piękności na twarzy, o której zachowanie wcale się już nie starała, zdawała się jakby ze światem rozbrataną i ostygłą.
Milcząc stali tak chwilę naprzeciw siebie — panna Salomea z coraz żywszą ciekawością rozpatrywała się nietylko po pokoju, w którym stali, ale wzrokiem sięgała dalej. Twarz jej poruszenie jakieś odżywiło.
Aureli nie zapraszał jej dalej — był zmięszany, pogrążony w sobie, niepokój jakiś go ogarniał, można było sądzić, że się chciał pozbyć przybyłej, a nie wiedział jak to począć.
Tymczasem z poufałością domownika, który nie potrzebuje ani zaprosin, ani pozwolenia, panna Salomea podchodziła coraz dalej i oczyma śledziła pilnie.
— Ale ja przecież muszę zobaczyć, jak pan tu mieszkasz! — odezwała się. — Sam jeden, gdzież służba?
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.