Winnicka się rozpłakała.
Było coś tak dziwnego w tem nagłem nawróceniu grzesznika, iż ani ciotka, ani siostrzeniec długo się upamiętać nie mogli.
Aureli chciał odejść, nie puściła go Winnicka.
— Siadaj, — rzekła — stosunek się nasz zmienił, nie jesteś już panem Aurelim, ale moim rodzonym siostrzeńcem, sprawy twoje i interesa uważam za swoje własne i chcę zarówno abyś o moich wiedział dokładnie...
Żabiec począł ją po rękach całować.
— Nie, nie — zawołał błagająco... — Niech się żadna rachuba w to nie mięsza... proszę. — Onaby mi popsuła wszystko — pozwólcie mi, abym ja się dał poznać wam lepiej. Nie będę potrzebował się wstydzić, potrafię z sobą zrobić co zechcę, bo mam cel... Rodzinie, wam, wstydu nie zrobię, za zmarnowaną młodość zapłacę.
Będę niedaleko, więc łatwo mi przyjdzie zdawać sprawę z moich czynności i radzić się. Jadę jak najprędzej...
Teraz już, uroczyste pożegnanie, uczta, ciążyły Aurelemu, ale za stare grzechy musiał je przyjąć i stawić się, choć mu pilno było do dzierżawy, tak jak niedawno chciał zwlec jej przyjęcie.
Do późnego wieczora pozostał u ciotki, i wyszedł od niej upojony, przejęty wdzięcznością.
Nazajutrz w ulicy spotkał się idąc z Salusią, która starała się go uniknąć, ale sam podszedł do niej.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/185
Ta strona została uwierzytelniona.