— Panno Salomeo — rzekł — proszę się nie gniewać na mnie. Jestem jej istotnie wdzięczen za dobre chęci dla mnie... Nie wiedząc o tem, byłaś palcem opatrzności. Wszystko dobrze, jadę na wieś... z ciotką jesteśmy jak rodzina być powinna, czuję się odrodzonym. Bóg zapłać!
Salusia sądziła, że żartuje.
— Cóż to znowu za nowina — zapytała...
— Winnicka jest najzacniejszą kobietą w świecie — dodał Żabiec — a ja będę się starał okazać godnym jej łaski...
— Cóż ona zrobiła panu? — zapytała naiwnie Salomea.
— Jak-to? nazywa mnie siostrzeńcem, mam rodzinę, więcej nie potrzebuję — odparł oburzony Aureli — niech Bóg broni, aby co robić dla mnie chciała więcej. Tego starczy...
I spiesznie odszedł zostawiając zdumioną Salusię, która nie wiedziała już co myśleć.
Uroczyste pożegnanie nieuniknione, odbyło się z wielkiem współczuciem dla Aurelego, ale on — co przypisywano rozstaniu — pozostał sztywnym i zastygłym, w ciągu jego dziękował, kłaniał się kładł rękę na sercu, ale uśmiechał się z przymusem i widocznie go to męczyło...
Ubolewano nad nim, gdy on w duszy się cieszył...
Wszelka niepewność dla niego ustała, wiedział dokąd idzie, i cudem czuł w sobie siłę, nie wątpił że trudności pokona.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/186
Ta strona została uwierzytelniona.