Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

— Służba? ale ja nie mam nikogo, oprócz starego Rzepskiego... sługi to nieprzyjaciele i szpiegi — odparł rzeźko Aureli — Rzepski od rana gdzieś... za interesem...
Panna Salomea, nie dając się pozbyć siebie, szła dalej ciągle, widać było, że jakieś obudziło się w niej podejrzenie, że rada była je sprawdzić... Zwolna kierowała się ku sypialni...
Żabiec się zmarszczył; przypomniał sobie zapewne leżący przy łóżku rewolwer... i drogę ku pokojowi temu zahamował...
— Niech panna Salomea usiądzie i odpocznie — rzekł żywiej — ja tymczasem światło zapalę, bo zaczyna w pokojach być ciemno...
Przybyła, rzuciła okiem na Żabca i z udaną obojętnością, na pierwszem krześle jakie się wysunięte znalazło, usiadła — cała w myślach jakichś, zadumach, ale razem zaniepokojona tem na co patrzała, a wytłumaczyć sobie nie mogła.
Aureli drżący, gniewny prawie, pospieszył do sypialni, szukając co prędzej zapałek, nie mogąc ich znaleźć, mrucząc i rzucając się po pokoju... Wszystko mu się nie składało. — Panna Salomea krótką chwilę posiedziawszy, podniosła się i wprost poszła za nim, nie miał czasu zatrzymać jej w progu...
I tu oczy jej naprzód obiegły dokoła. Nic im nie uszło; ani popiół, nagromadzony w kominie, ani rewolwer, którego Żabiec nie miał czasu schować, ani cukier i maleńka flaszeczka, po którą