— Gdyby mnie kto to powiadał — rzekł — i jabym nie wierzył, ale się patrzę codzień..
— To nie potrwa! — zawołała Salomea — Porwał się, ale...
— Ale już blisko pół roku — rzekł Rzepski.
Nie chąc puścić jeszcze Rzepskiego, który już się wybierał uciekać i kręcił się niespokojny — Salomea piwa podać kazała, a stary dał się skusić i siadł uśmiechając się ze zdumienia, które się na jej twarzy malowało.
— Wie panna jeszcze jedną osobliwość? — odezwał się z tajemniczą miną.
— Cóż takiego?
— Winnicka u nas była dwa razy... — szepnął stary.
Ruszyła ramionami słuchająca.
— Świat przewrócony — rzekła... Winnicka znać go nie chciała — ze swojemi żyć nie mogła, z bratem się rozeszła, z siostrą się poróżniła... a tu nagle...
Pogładził się po głowie stary sługa.
— Jabym się temu tak bardzo nie dziwił — rzekł — bo on kiedy chce... oczaruje każdego, ale jako żywo się jej nie przypochlebia, ani udaje nic... tylko jakaś czułość się w nim dla ciotki zrodziła, a w niej też serce urosło... Dawniej bywało mówi... pani Winnicka, albo ta Winnicka... teraz ciocia... a to mało, że koło niej tańcuje gdy przy niej jest, ale o niej myśli... o niej mówi...
Ruszył ramionami.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/193
Ta strona została uwierzytelniona.