Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/195

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co to bo zaraz mówić — szpiega — ofuknął. — Każdy kto kogo kocha, radby wiedzieć co się dzieje z tym, do którego się przywiązał, a Marcinowska najzacniejsza kobieta... — dodał Rzepski i co do gospodarstwa i apteczki chyba nie ma równej.
Pannie Salomei pochwały te niezmiernie były przykre.
— Więc cóż — przerwała kwaśno, — wróćmy do tego o czem była mowa — on zachorował... i —
— Winnicka z doktorem przyjechała.. — dodał Rzepski...
— Taka teraz czułość! — uśmiechnęła się panna Salomea. — Winszuję, winszuję cóż tu mówić więcej?...
Tak się rozstali z Rzepskim i ciekawość panny Salomei została zaspokojona... Czuła się dumną tem, że jakkolwiekbądź, ona jednakże panu Aurelemu tę szczęśliwą przyszłość swem wystąpieniem przygotowała i była prawdziwem narzędziem opatrzności.
Opowiadanie starego sługi zgodne były z prawdą, chociaż dla tych co przez ciąg lat długi widzieli p. Aurelego tak innym — wydawało się to dziwnem, a niektórzy podejrzywali go o udawanie i komedją. Ale spotykający się z nim w Warszawie przyjaciele powoli przekonywali się, że w istocie innym się stał człowiekiem — mówili o nim, że podupadł, zardzewiał i zszedł na nic...