To mówiąc wskazała na stoliczek przy łóżku. Pan Aureli nie odpowiadając począł się przechadzać po sypialni.
— I to się nazywa męzka moc ducha! odwaga!
— Dajmy temu pokój — przerwał stając Żabiec. — Ja waszego życia nie znam, no, i nie pytam o nic, wy też mojego nie zrozumiecie...
— To prawda, z takim końcem trudno mi pańskie życie zrozumieć — odezwała się Salomea — boś pan miał do wcale innego środki i wyposażenie...
Nie mam prawa go badać...
— A ja nie potrzebuję się taić z niczem — począł Żabiec. — Znasz mnie od dzieciństwa, byłaś w domu naszym razem ze mną dorastając...
— Tak... i nawet pierwszą miłostką raczyłeś mnie, sługę waszą — zaszczycić — rozśmiała się panna...
— A odprawiłaś mnie tak, żem poszedł ze wstydem...
— Do innych — dokończyła panna Salomea.
Zamyślony chwilę milczał Aureli.
— Wierz mi pan — przerwała ciszę kobieta — że choć nie zakochałam się w panu, ale zachowałam dla niego do dziś dnia jakieś uczucie, którego nawet nazwać nie umiem. Myślałam nieraz — niepokoiłam się, ale mi się zdawało, że pan, pan... z życia potrafisz wyjść zwycięzko.
Żabiec podniósł głowę.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/22
Ta strona została uwierzytelniona.