Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.

Żabiec milczał — a milczenie to było najwymowniejszą odpowiedzią.
Panna Salomea poczęła iść ku przedpokojowi, a że zmrok już zupełny padł w czasie rozmowy, Aureli świecę wziąwszy, nic nie mówiąc, przeprowadził ją aż do wyjścia...
Ta zwróciła się jeszcze ku niemu:
— Słowo? cztery tygodnie! — spytała.
Skłonił głowę p. Aureli i postawszy chwilę nad wschodami, zwolna do mieszkania swojego powrócił.
Gdy mu na wschodach we mroku znikła panna Salomea, Żabiec jeszcze chwilę stał bezmyślnie, nie wracając do mieszkania; zawrócił się potem z wolna i wszedł, drzwi już nie zaryglowując za sobą; dostał się aż do sypialni, gdzie lichtarz, silnie uderzywszy nim, na stoliku postawił, a sam rozśmiał się dziko, ręce na piersiach składając.
— Komedja! jak Boga kocham! — mruknął sam do siebie — komedja! Gdyby mi to kto inny opowiadał o sobie... nie uwierzyłbym! Przypadek! tak! przypadek... ale nie można zaprzeczyć że osobliwy w swoim rodzaju! — Stanął zadumany, patrząc w podłogę... i myślał:
— Ten stary szurgot — Salusia! ona mnie naukę moralną pali, a ja ją w pokorze ducha przyjmuję...
Zabiera mi strychninę, konfiskuje rewolwer, a ja posłuszny poddaję się i milcząc przyzwalam na cztery tygodnie! Ba! co się tyczy czterech tygo-