Posłuszny, już się w pokorze miał oddalić stróż, gdy Rzepski, staruszek, gruby, niezgrabny, siny, z oczyma czarnemi, bystremi, zjawił się, niespokojnie pytając....
— Cóż się stało? co się stało! ach byle człowiek odszedł....
Krótko oznajmił mu Aureli:
— Okradziono mnie....
I stróżowi drzwi zamknąwszy przed nosem, sam z Rzepskim wsunął się do mieszkania, pokazując nieład w niem panujący.
Stary sługa wszedł z początku krokiem przyspieszonym wprost aż do sypialnego pokoju, oczyma rzucając na wszystkie strony — ale z milczenia jego i ust zaciśniętych wnosić było można, że jakoś tej kradzieży albo nie rozumiał, albo jej nie wierzył.
Mrucząc, począł układać co mu się pod rękę nawinęło, i kiedy niekiedy tylko z ukosa na pana spozierał, który nagle zamilkł....
— Pieniędzy dużo skradziono? — zapytał po długiem milczeniu.
— Albo ja tam wiem, zabrali co było — odparł Aureli. — Zrób mi herbaty, położę się....
Tak dzień ten się skończył długi i ciężki do przebycia... a Żabiec nie zasnął aż nad rankiem. Bądź co bądź nawet najlekkomyślniejszemu człowiekowi z tamtego świata powrócić nie jest łatwo. Przygotowanym był już zupełnie opuścić ten padoł
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.