Dosyć mu było krok tylko postawić tutaj, aby się stać niezbędnym. Nie był on uniżonym pochlebcą bynajmniej, ale umiał tak zręcznie łechtać miłość własną, że dumę rozbrajał nawet.
Marszałek, wdowiec, wychowywał naówczas dorastające córki pod dozorem niemłodej już kuzynki, wdowy i guwernantki Francuzki. Dwie te panie pierwsze zachwycone zjawiającym się geometrą, ogłosiły go młodzieńcem cudownym. Zwolna opanował umysły pań, przez nie wcisnął się do marszałka i zyskał prawo obywatelstwa w salonie.
Przyjęty tu, w sąsiedztwie i domach mniej arystokratycznych, był na stopie równości i stał się ich wyrocznią.
Na to wszystko stosunkowo nawet nie wiele czasu było potrzeba...
Najstarsza z córek pana marszałka, liczyła naówczas lat siedmnaście, choć urzędownie tylko piętnaście jej przyznawano. Znakomitej piękności, rozpieszczona niegdyś przez matkę, potem przez ojca, wychowywała się pod wpływem idei, jakie naówczas panowały, sentymentalizmu niezdrowego, pojęć o potędze serca, miłości, o nieprzepartej sile namiętności — wiodących do rozmarzenia.
Kuzynka kierująca wychowaniem, Francuzka guwernantka, hołdowały jeszcze tym pozostałościom ośmnastego wieku; panna Wanda wychowała się w tej atmosferze oranżeryjnej, spragniona miłości i dramatów jej życia, bo one stanowiły dla niej główny cel niewieścich przeznaczeń.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.