w sposób tak znaczący, że niepodobna było bez zrobienia awantury posunąć się dalej.
Dwie ciotki swe także Zabiec widywał zdaleka, próbował w nich obudzić sympatję, ale panie te przypisywały matce jego śmierć ojca, zgryzoty, niewdzięczność i siostrzeńca się również zapierały.
Jedynym z rodziny, który ojcu i synowi Żabcom pomagał i starał się coś wyrobić u familij, był stary przyrodni brat Czarnogrodzkiego marszałka — człowiek niezbyt majętny, ale dobrego serca i wcale na arystokratę nie chorujący. Nie wiele jednak mógł uczynić, bo, choć Czarnogrodzcy jego się wypierać nie mogli, traktowali go lekko, zwali dalekim powinowatym, i żadnego u nich nie miał wpływu.
Z tego prostodusznego staruszka tyle już Żabcowie wyciągnęli pieniędzy, tak wiele mu byli winni, że do niego się zwrócić już nie można było. Pozostawała właściwie jedna droga, tylko zaniedbana dla tego że się nie spodziewano nią dojść już do niczego. Stary ojciec Żabiec, rozpoczął był proces o nieformalność jakąś w wydziedziczeniu — koszta jego ustraszyły go potem i porzucić musiał, ale pozostał w zawieszeniu i prawnicy utrzymywali, że można go było odnowić.
Wygrać było z pewnością trudno, pozostawała jedna nadzieja, że lękając się rozgłosu, unikając skandalu, Czarnogrodzcy wykupić się od niego zechcą.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.