Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/5

Ta strona została uwierzytelniona.




Jesteśmy w niewielkim domu murowanym, trochę zaniedbanym powierzchownie, którego główne wnijście zwrócone jest na ulicę Mokotowską, a droga wychodzi na zdziczały ogródek, drzewami zarosły, cienisty, smutny, bo w tej atmosferze miejskiej drzewa jakąś bolejącą przybierają postać.
Dzień jesienny, ale pogodny i słoneczny zbliża się ku wieczorowi.
Pierwsze piętro tej kamieniczki podupadłej, przybrukanej trochę, choć niegdyś stawianej nie bez starania o to aby przyzwoicie wyglądała — od lat kilku zajmował pan Aureli Żabiec, młodzieniec trzydziesto kilko letni, bardzo przystojny, bardzo huczno i wesoło żyjący.
Mieszkał on tu sam, z jednym starym, milczącym, na pozór ograniczonym, niezgrabnym, ale poważnym i bardzo uczciwym sługą. Znano Szymona Rzepskiego i szanowano go, bo choć ubogo się nosił, serce miał wielkie, a ze sługi wnosząc o panu, sądzono, że pan Aureli niezłym też człowiekiem być musiał.
Ci jednak co zblizka na życie pana Aurelego patrzyli, nie bardzo je zrozumieć mogli. Wiedziano tylko, że wesoło hulał, a hulanka ta przedłużała się już wielce nieopatrznie przez lat tyle, że za