— A nam co po Winnickiej! — rzekł Rzepski. — Mało razy dziesięć do niej się zgłaszał i ojciec i on, a znać ich nie chce.
— Nie chciała — wtrąciła Salomea, — a dziś, kto wie coby było... Winnicka dzieci potraciła, sama jak palec.
Rzepski podniósł głowę.
— Ma dzieci siostry — rzekł — ma brata... a nas jak nie znała tak i nie będzie chciała znać.
— A czemuby nie miał popróbować — szepnęła Salomea. — On obcych sobie umie ujmować gdy zechce, a nie potrafiłby jej??
— Z obcemi co innego — odparł Rzepski. — Ci nie są uprzedzeni, a Winnicka i ojca i syna zna, może by mu się i zbliżyć do siebie nie dała...
Milczeli znowu, wstała z krzesła panna Salomea.
— Co to szkodzi, tylko mu poddaj tę myśl, i powiedz, że ja z tém przychodziłam. Winnicka mieszka na Krakowskiem, numer dwudziesty szósty... Niech pójdzie... Nuż przyjmie!
Rzepski głową kręcił.
— Powiedzieć, powiem — wybąknął — ale z nim...
Nie dokończył.
— Choćby jak trudno było, trzeba zawsze próbować coś zrobić — dodała stara panna...
Obejrzała się do koła po izdebce, westchnęła, Rzepski wstał i pochwycił miotełkę.
— Ja tu się dowiem jutro, pojutrze — rze-
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/58
Ta strona została uwierzytelniona.