kła głowę skłaniając — powiedz mu o Winnickiej odemnie.
— Czemu nie mam powiedzieć! — mruknął odprowadzając ją do wschodów Rzepski i wolnym krokiem do izdebki swej powrócił.
Siedział tu, to drzemiąc, to zrywając się do niepotrzebnej roboty, aby nie zasnąć i oczekując na pana. Dobył kawałek suchego chleba z szafy, posypał go solą, napił się wody stary, otarł usta i westchnął.
Głód mu widać dokuczał, bo zwrócił się powtórnie do szafki, w której nic nie znalazłszy oprócz kromki chleba za twardej na jego stare zęby, obejrzał ją i złożył napowrót z poszanowaniem, jakie ubodzy mają dla najsuchszych okruchów.
Ciemno się już robić zaczynało, gdy powrócił pan Aureli i zawołał na Rzepskiego głosem donośnym. Stary pospieszył.
— Tyś pewnie głodny — rzekł — a ja ci zapomniałem dać pieniędzy...
Dobył z kieszeni rubla... zapatrzył się na niego i wcisnął w rękę Rzepskiemu.
— A — pan jadł? — nieśmiało wybąknął staruszek.
Żabiec uderzył go po ramieniu i nic nie odpowiadając odszedł.
— Była panna Salusia — odezwał się Rzepski — ciągnąc za nim.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/59
Ta strona została uwierzytelniona.