— Bawiłem się doskonale — dodał... teraz zapewne przyjdzie zapłacić za to rachunek...
— Wieleż masz lat — marszcząc się nieco podchwyciła gospodyni.
— Trzydzieści i kilka — rzekł Żabiec — ale gdy się przez ten czas nic nie robiło i nie zrobiło — jest to bardzo wiele.
Winnicka pomyślała nieco.
— No, nic — tego pan powiedzieć nie możesz — odezwała się. Już to jest wiele — żeś sam siebie mógł i umiał tak surowo osądzić...
Pan Aureli powtórnie wstać chciał, dławiły go własne wyznania, czuł się zmęczonym okrutnie... Winnicka chciałaby go była może powstrzymać jeszcze, ale z twarzy i z głosu zrozumiała, że potrzeba go było wyzwolić teraz, aby ochłonął. — Widząc, że się wybiera ją pożegnać, odezwała się złagodzonym tonem.
— Jakoś nam dziś nieszczęśliwie poszła pierwsza z sobą rozmowa, ale proszę się nią nie zrażać. Przyjdź pan do mnie, gdy trochę się pojednasz z sobą. — Jestem stara, zmęczona też życiem; mogę panu dać może skuteczną radę jakąś.
Zdziwiony niezmiernie p. Aureli podniósł oczy ku niej. Siedziała na pozór tak martwa i zimna, jak wchodziła do salonu, jaką ją wprzódy widział u jenerałowej — a jednak — była to... zupełnie inna kobieta.
Odrobina uczucia przeistoczyła ją tak, jak za-
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/76
Ta strona została uwierzytelniona.