palona lampka alabastrową urnę, w którąby była wstawiona. Żabiec odetchnął.
— Przyjdź pan do mnie, powtórzyła. Jaka tam była to była przeszłość — zawsześmy sobie nie zupełnie obcy. Wanda się nas wprzódy wyrzekła niż my jej, a jakeśmy boleli nad tem...
Nie dokończyła Winnicka i zwróciła się znowu po raz trzeci — do pierwszego.
— Przyjdź waćpan do mnie. Już dla samych oczu ludzkich znać się powinniśmy, aby nie posądzono o nienawiść... a nie szperano w naszej przeszłości...
Żabiec już skłoniwszy się — zawrócił do wyjścia.
— Wieczorami ja najczęściej sama jedna siedzę w domu, czytać sobie każę, gdy nikogo nie ma, ale rada jestem i żywym gościom... — poczęła do odchodzącego... — Co dziś mamy
— Piątek — odpowiedział nieśmiało pan Aureli.
— Jeżeli się waćpan nie obawiasz złego objadu — rzekła — przyjdź w niedzielę, ale uprzedzam, że objad zły będzie, bo ja się na kuchni nie rozumiem, a moja lektorka razem i gospodyni, lepiej czyta, niż objady dysponuje.
Pan Aureli skłonił się raz jeszcze, i jakby upojony wszystkiem co go tu spotkało — znalazł się za progiem.
Wyszedł na ulicę, spory kawał drogi ku do-
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.