Zmierzch znalazł Żabca zadumanego nad stołem.
Rzepski, który go nie widywał nigdy w takim stanie, niespokojny, co kwadrans podchodził do drzwi — zaglądał, przypatrywał mu się i głową potrząsał.
— Co mu to jest? liczy? No — kiedy już liczy — to źle.
Zciemniało się gdy do Rzepskiego weszła Salusia. Zdał jej sprawę na ucho z tego co się działo, potrząsnęła głową i śmiało weszła do pokoju. Zobaczywszy ją — choć gniewał się na nią i nielubił, ledwie się nie ucieszył, porwał się od stolika...
— Przyszłam się przekonać czy pan słowa dotrzymuje? — odezwała się szydersko.
— Widzisz... — a moja flaszeczka? — zapytał.
— Ale! w Wiśle ją utopiłam! — rozśmiała się Salusia, siadając poufale przy drzwiach.
— Szkoda, bo dużo kosztowała, a ja drugą będę musiał kupić.
— A! nie — odparła panna Salomea — kto sobie raz pozwolił odebrać, drugi raz nie kupuje?
Zmarszczył się Żabiec, ale natychmiast zmienił rozmowę.
— No, cóż na to powiesz, że poznałem ciotkę Winnicką? — zapytał.
Panna Salomea popatrzyła, aby się przekonać, czy nie żartował.
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/84
Ta strona została uwierzytelniona.