kiejś troski, dopytywali go co mu było, zbywał ich żarcikami...
Na objad do pani Winnickiej poszedł mniej mając nadziei, aby ten stosunek z ciotką miał się mu czemkolwiek opłacić.
Znalazł ją, pomimo niedzieli i objadu bynajmniej niezmienioną, w tej samej sukni popielatej, z tą samą twarzą poważną, spokojną a smutną. Przywitała go dosyć uprzejmie, bez zbytnich ceremonij, jako już dawniej znajomego, ale nie dając poczuć, ażeby pokrewieństwo wpływało na jej obejście się. Byli tak jak sami, gdyż lektorka i gospodyni zarazem, niemłoda i niezwykle brzydka panna, w której oczach było wiele rozumu i rozbudzonego ducha — prawie się do rozmowy nie mięszała. Zaledwie odpowiadając na zapytania.
Pod wpływem usposobienia pani Winnickiej zapatrującej się na świat z goryczą zawiedzionej na życiu kobiety — Żabiec także ostro sądził ludzi, nie oszczędzając i siebie.
Winnicka zdawała się nad wszystko ciekawą, jaką sobie przyszłość gotował i marzył siostrzeniec.
Pan Aureli dobrodusznie, obojętnie odpowiadał że właśnie stoi na tym punkcie, iż potrzebę wyboru jakiegoś widzi, a waha się.
— Wszystko równie mi się przedstawia niesmacznie — mówił uśmiechający się z goryczą... — Najprostszem zresztą zakończeniem tak zmarnowanych
Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/91
Ta strona została uwierzytelniona.