Na liście jednak niektórzy się z musu i konieczności znaleźli. Nie można było ani O’Wall’a pominąć, ani wicehrabiego Rocheblanc zapomnieć, ani Tim Robert’a, Amerykanina, ani naostatek obcego nam jeszcze Piotra Pudłowicza, znajomego z kraju rodzicom hrabiego, który tu pod opiekę Lesława się cisnął.
Piotr Pudłowicz, którego tytułowano pułkownikiem, nigdy pono w wojsku nie służył i dorobił się szczęśliwie kolosalnej fortuny, której teraz używać się uczył.
Lat musiał mieć conajmniej około sześćdziesięciu, ale w siebie i w drugich chciał wmówić, że był jeszcze młodym, i starał się powierzchownie odświeżyć, co mu się z pomocą niefortunnie dobieranych kosmetyków nie powodziło. Zdrowie miał doskonałe, sił wiele jeszcze, ale ruchy młodzieńcze czyniły go czasem śmiesznym.
Dorobiwszy się milionów późno, po młodości, spędzonej w ciężkiej pracy i niedostatku, Pudłowicz chciwym był wszystkich nowych dla niego przyjemności życia, rozrywek, nasyceń.
Co tylko drugim widział upodobanem, co czyniło rozkosz innym, on też nabywał i próbował przyswajać sobie. Dochodziło to aż do śmieszności, bo skupywał galeryę obrazów, zbierał starożytności, nabywał dzieła sztuki, na których się wcale nie znał, a razem frymarczył końmi wyścigowemi i drogo opłacał Paryżanki, które go obdzierały i wyśmiewały.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/115
Ta strona została skorygowana.