tego dobrać ludzi, choć sam sybarytą nie był w prawdziwem wyrazu tego znaczeniu. W menu jego obiadów prawie zawsze coś się odznaczało niezwyczajnego, osobliwego: żywym sprowadzony sterlet, zamrożona jakaś zwierzyna, przysmak chiński lub japoński, zastosowany do europejskiego podniebienia.
Wina odpowiadały kuchni, a stary węgrzyn, na końcu podawany w małych kieliszeczkach, — zachwycał znawców.
Na kilka dni przed zapowiedzią tego obiadu książę Filipesco, który parę razy podróż odbył do Monaco, z ostatniej wrócił, — o! cudo, — odrodzony, obładowany banknotami, na które portfel nowy kupić musiał.
Szalenie stawiąc szalonem szczęściem jednego wieczora, Filipesco na seryi czerwonej wygrał przeszło dwakroć sto tysięcy franków.
Zamknięcie gry tego dnia zmusiło go zabastować i odjechać z wygraną. Nazajutrz powstrzymał się od wycieczki, ale szczęśliwa ta zmiana nie wpłynęła wiele na upamiętanie go w innych względach.
Nazajutrz zaraz z małej swej izdebki wyniósł się na pierwsze piętro i zajął salon z sypialnią. Tegoż dnia pośpieszył około południa do księżnej, — upokarzała go zaciągnięta pożyczka, której winien był szczęście swoje. Z kim innym nie zadawałby sobie kłopotu i nie troszczył o to, że został dłużnym, ale kobiecie i właśnie tej kobiecie nie chciał być nic winien.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/117
Ta strona została skorygowana.