Sprawa Nery, załatwiona tak cudownie, już na stół nie powróciła.
Lesław, zmęczony dnia tego, pożegnawszy swych gości, pozostał w domu, nie chcąc nawet zajrzeć do teatru. Nie było to znużenie towarzystwem, ani przyjmowaniem, ale jakiś ucisk duchowy, niepokój, który obudziła Nera. — Obraz jej narzucał mu się natrętnie; chciał go odegnać, zająć się czemś, zapomnieć o niej i po raz pierwszy w życiu przekonał się, iż mocy nie miał do zapanowania nad fantazyą czy sercem własnem.
Gniewny trochę na słabość swą, koniecznie się chciał wyswobodzić i sądził, że, zbliżając się do czarodziejki, poznając ją lepiej, najprędzej i najłatwiej przyszedłby do rozczarowania.
Ale właśnie to jedno skuteczne lekarstwo było nie do zdobycia. — Cisnąć się nie mógł i nie chciał, prosić o pośrednictwo Belotti’ego niepodobna było bez pewnej kompromitacyi, — sam próbować się wsunąć do niej poprostu nie umiał. — Był nadto grand seigneur, aby bocznemi wślizgiwać się drogami. Jeden tylko jakiś traf szczęśliwy mógł mu ułatwić bliższe stosunki, a tymczasem trzeba było walczyć z sobą, aby nie dać uczuciu zawładnąć i wciągnąć na bezdroża.
Lesław napatrzył się zagranicą tylu szałom, które się najsmutniejszemi tragedyami i ruinami kończyły, iż trwożył się o siebie, ale poddać się nie myślał, nie chciał i pocieszał tem, że świadomość niebezpieczeństwa była już orężem przeciw niemu.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/129
Ta strona została skorygowana.